niedziela, 22 grudnia 2013
sobota, 14 grudnia 2013
24 skończone
Dzień moich urodzin rozpoczęłam od wizyty w drogerii, ale nie by poszukiwać kremu na zmarszczki.
By kupić perfumy.
Dziś jest 24 plus 1 dzień.
czwartek, 5 grudnia 2013
Spływają prezenty mikołajkowe i urodzinowe
wtorek, 3 grudnia 2013
środa, 27 listopada 2013
sobota, 9 listopada 2013
poniedziałek, 14 października 2013
mało czasu
może ma ktoś na sprzedaż parę godzin? przyjmę każdą ilość.
w tygodniu praca, w weekendy zjazdy, już jestem trochę tym zmęczona.
choć przyszły weekend zapowiada się inaczej, bo mam wolne (nareszcie !) i wybieram się na podhale w celach zakupowych.
dziś był dzień troszkę wolniejszy choć pełeny stresu.
a na pocieszenie hamburgery! ale nie takie zwykłe... takie prawdziwe.
burger wrocLOVE godny jest polecenia.
a tu tylko naklejkowe pozostałości.
przy okazji czaję się na promocję -30% w empiku na kalendarze...
...
ostatnio życie i ciągły pęd pokazały, że trzeba zacząć myśleć.
...
a tymczasem.
ściskam.
p.s. ma ktoś sprawdzony sposób na jakieś domowe ćwiczenia po pracy na bóle kręgosłupa a głównie karku? zastanawiam się nad jogą.
wtorek, 24 września 2013
kto słyszał o misiu?
a może kto nie słyszał o projekcie 'przytulanka' fundacji form i kształtów?
zdjęcie pochodzi z http://formyiksztalty.pl/?p=931
według mnie bardzo fajna i radosna inicjatywa na takie jesienne dni.
o samym pomyśle dowiedziałam się z pewnej strony zajmującej się architekturą miasta, poczytałam więcej i pooglądałam. nawet od kilku dni można zobaczyć misia w telewizji.
a że wybieram się służbowo do stolicy na parę dni, mam zadanie bojowe...
DORWAĆ MISIA.
a teraz dobranoc wszystkim bo czeka mnie intensywny czas w tym tygodniu.
niedziela, 1 września 2013
zakupy
dostałam katalog, bo wiadomo wszyscy teraz czekają. w skrzynce czekały 3 egzemplarze... ale, że aż tak mnie lubią to nie wiedziałam.
wczoraj byłam w ikei. i okazało się, że można wyjść z tego sklepu tylko z artykułami, które miało się kupić.
co do katalogu. jak dla mnie szału nie ma. jest kilka rzeczy fajnych. pozycją nr 1 jest fotel.
...
ściskam.
jutro początek roku szkolnego. myślałam, że nie będą mnie dotyczyć takie uroczystości aż do wysłania potomstwa do szkoły. a jednak. firmy zajmujące się obsługą oświaty od jutra działają na najwyższych obrotach.
niedziela, 25 sierpnia 2013
wtorek, 30 lipca 2013
krajobraz po burzy
po tych upałach chwila ciszy, później wiatr, deszcz, pioruny - czyli coś czego nie lubię a wręcz się boję. ale to było w nocy.
3 tydzień urlopu, a ja robię wszystko i nic. głównie zaczytuję się w nowo poznanych blogach i wciąż mi mało.
sezon wyprzedaży w pełni, ja już nie chcę polować na zakupach, mój portfel błaga o pomoc. ale tu na zdjęciu zadowolona jestem z łupu.
zdjęcie z prawie GP w mocno deszczowej częstochowie.
może w weekend w góry? żeby uciec od potencjalnego upału :)
ściskam.
aha i czekam na jutrzejsze wyniki rekrutacji. czyli kobiety na politechniki! trzymajcie kciukalce
czwartek, 25 lipca 2013
mix
dawno niczego nowego nie było. a to już 2 tydzień urlopu.
1. to wspomnienie jeszcze z Wegier, cydr! (który jednak najlepszy jest tradycyjny z francji) ale poziomkowy też może być, ostatnio widziałam go nawet w Polsce
2. to moje aktualne zajęcie, czyli pisanie mgr. nic więcej na ten temat.
3. to nabytek, ponieważ chanel się skończyła i postanowiłam coś zmienić, na pierwszy węch nosa niezbyt mi przypadły do gustu, lecz słyszałam, że się podobają. więc mam.
piątek, 5 lipca 2013
piątkowy wieczór
i tak po całym tygodniu pracy i 7 godzinnym piątkowym szkoleniu mi też należy się chwila spokoju.
z książką ('gottland' mariusza szczygła) muzyką (bez tenisowych faktów co 5 minut, czyli ram) i winem (białym jeszcze z węgier).
odpoczywajcie lub szalejcie w ten piątkowy wieczór.
każdemu według uznania.
ściskam.
wtorek, 25 czerwca 2013
po weekendzie
Poprzedni tydzień upalny... strasznie aż się nie chciało wychodzić z klimatyzowanego biura. Aktualne dni nas nie rozpieszczają; ciemno, pochmurno, deszczowo. Od wczorajszego pada i nie chce przestać aż do teraz.
Weekend też nie był najmilszy, rozpogadzało się popołudniami. Jednak nałapałam trochę energii do działania (która została zmyta w ten poniedziałkowy deszcz). Udało się poczynić pewne różane czary...
nazbierałam koszyczek płatków różanych i z uwagi na duże zapasy cukru różanego postanowiłam zrobić coś innego...
wodę różaną.
płatki róży (oczywiście niepryskanej) zalałam wrzątkiem i dodałam sok z połówki cytryny. odstawiłam zamkniętą miksturę na 2 dni w ciemne miejsce. przecedziłam i przelałam. stoi w lodówce (może stać do 2 tygodni).
wodę różaną stworzyłam na pożytek kosmetyczny z uwagi na zły wpływ klimatyzacji na moją skórę.
...
ten różany post musiał się skończyć. a tak wygląda człowiek jadący na wieś. z paprykowym ekwipunkiem (żeby papryczki miały lepiej niż na blokowym parapecie).
miłego wieczoru.
i mam nadzieję, że przestanie padać.
środa, 19 czerwca 2013
upalnie
nie wiem czy u Was też jest taka duchota już kolejny dzień...ale dzisiaj było strasznie na dolnym śląsku. sam fakt, że rozmyślałam jak wrócić z pracy do domu tylko klimatyzowanymi środkami transportu wskazuje na ciepło wszechogarniające miasto (co do transportu udało mi się w jednym tramwaju jechać w klimatyzowanych ale ściśniętych warunkach).
no ale nie o pogodzie ani nie o pracy miało być. tak mniej więcej co 2 dni jak mi się przypomni to zaglądam do mojej papryczki. dziś doznałam szoku. wyrosła, jest! ma od 2 do 4 cm długości. sukces!
zdjęcie troszkę ciemne, ale wybaczcie, ciężko jest robić zdjęcia w upalne dni.
a co do upałów, jeszcze raz wrócę do tematu, bo nabyłam wodę termalną i jestem bardzo zadowolona.
kiedyś używałam Avene ale nie przypadła mi do gustu, ta wydaje się interesująca. ratuje mnie wieczorem jak już próbuję zasnąć a nie da się i się nią pryskam. uratowała mnie również, ponieważ dostałam uczulenia na chusteczki do demakijażu i skończyło się na wapnie i popsikaniu tą wodą. do tego zastępuje mi wieczorny i poranny krem, bo uwierzcie mi, krem nie jest najlepszą decyzją w takie dni.
zaczynałam i zakończę papryką. tu węgierska haftowana. prosto z Budapesztu.
dobrego dnia.
p. s. kto ukradł powietrze?
wtorek, 4 czerwca 2013
dm-owskie
dawno mnie tu nie było. chyba tak naprawdę od powrotu z Węgier, a przecież jest tyle opowiadania. dużo się zadziało w moim życiu i tego złego i dobrego, w każdym razie mam teraz mniej czasu ponieważ pracuję i do tego próbuję skończyć moje studia, co czasem jest trudne do pogodzenia.
mimo tego, że miałam ciężki poranek (ja, która uwielbia baardzo długo spać musi wstawać o 6 żeby być na czas w pracy) gdzie przez 45 minut przestawiałam budzik i jak nareszcie wstałam, to musiałam się szybko zwijać, po dość nudnym dniu w pracy, tak pod koniec odzyskałam siły. wróciłam szybciutko do domu, zjadłam coś normalnie (a nie w biegu), wstawiłam pranie, zrelaksowałam się chwil kilka w wannie przy pomrukach pralki, ogarnęłam kuchnię i postanowiłam napisać post na blogu (a jest dopiero po 19). istne szaleństwo, ale jakoś dziś mi się lepiej organizowało swój czas, ale popołudnie oczywiście.
a prezentuję Wam kilka zdobyczy z drogerii dm które też funkcjonują na węgrzech. jak ją zobaczyłam, to oooszalałam. byłam w niej kilka razy i kupowałam po 1 rzeczy, nie mogłam się napatrzeć aż do momentu kiedy zostawałam prawie siłą wyciągnięta.
jak widać dominują kosmetyki alverde - krem do twarzy, dwufazowy płyn do demakijażu i róż do makijażu...powiem, że nie próbowałam jeszcze więc trudno mi napisać coś jeszcze. trafił się również dezodorant w promocji. i 2 lniane torby różnych wielkości - moja mania zbieractwa zagranicznych toreb ze sklepów, lub i nie, na zakupy.
odkryłam również we Wrocławiu sklep w którym mają w przystępnych cenach chemię z niemiec oraz kosmetyki alverde i balea.
więc czekam tylko na wypłatę i lecę tam, zamówiłam już sobie masło do stóp!
na dzisiaj to wszystko. i tak dobrze, że odważyłam się napisać po taak długim czasie. czekajcie na kolejne wieści. obiecuję napisać i pokazać troszkę więcej węgier.
ściskam.
czwartek, 9 maja 2013
ostatnie migawki
z Budapesztu.
jeszcze z wczoraj, a dzisiaj już Polska pogoda i rzeczywistość.
tej pogody mi szkoda, ale opalenizna pozostaje ;)
widok ze wzgórza zamkowego na parlament. chyba najpiękniejszy widok ze stolicy Węgier.
piątek, 3 maja 2013
Majowy weekend na południu węgier
Jak wrócę będzie więcej, jeśli wrócę- 34 stopnie w ciagu dnia mnie bardziej przekonują niż polska pogoda...
sobota, 27 kwietnia 2013
Weekendy
Ostatni minął na poruszaniu się między wschodnią a zachodnią granicą kraju. Kilkanaście godzin w aucie. A wschód - dziki, z polami rabarbaru i dziwnym akcentem.
Aktualny weekend spokojny aż do teraz. Mianowicie leje, grzmi i się błyska. A ja się boję burzy.
Zdjęcie ze wschodu.
piątek, 26 kwietnia 2013
Soczysta zieleń wkolo
Garnek pokrzyw na... herbate !
A moja głowa już dawno jest myślami na długim tygodniowym weekendzie za granicą :)
sobota, 13 kwietnia 2013
wtorek, 26 marca 2013
myślę sobie, że ta zima kiedyś musi minąć
ja w każdym razie już nie mogę się doczekać wiosny w pełnym rozkwicie. choć lekko słonko do mnie mruga właśnie zza okna - to za mało.
a teraz idę się przygotowywać na sabat czarownic (czyli rodzinne kulinarne spotkania humanistek) - dziś pasztet z soczewicy i łosoś.
ściskam wszystkich!
czwartek, 14 marca 2013
W przerwie między zajęciami
środa, 6 marca 2013
wtorek, 5 marca 2013
Nowinki weekendowe
Technologia zapukała do moich drzwi. Wiec jest to post pisany z nowego tabletowego nabytku, zdjecie też tabletowe. Aplikacja bloggera i dawaj. Będę bardziej mobilna! No i jak sie podoba?
Ściskam wieczorowo-nocną porą!
niedziela, 24 lutego 2013
chińskie zaległości
w grudniu (czyli łohohoh dawno temu) z Chin, po kilkumiesięcznej wyprawie, wróciła moja przyjaciółka. przywiozła kilka dziwnych acz pięknych darów dla mnie (mam nadzieję, że niczego nie pominęłam):
no to zaczynamy od pieczątki. chińska dziewczynka z panem (kotem? - tak mi się wydaje po odbicu jej na papierze). a wypróbowałam ją dopiero dziś, wstyd się przyznać.
biżuteria! głównie tybetańska (to ta kolorowa - czyli kolczyki i naszyjnik), oraz ręcznie strugana wykałaczka do włosów (moje są jeszcze zbyt krótkie na takie wymysły) no i pierścień z ...czymś (a dostałam go, bo jest dziwny, a ja też jestem dziwna więc będzie do mnie pasować ;)
pytanie zagadka - co to jest?
podpowiedź - to nie jest ptasie gniazdo!
to jest herbata, ale nie taka zwyczajna. jest to herbata fermentująca, nie pytajcie mnie na czym to polega, w każdym razie ona cały czas fermentuje i z czasem jest lepsza. zdrapuje się ją wtedy, pierwsze parzenie wylewamy, dopiero kolejne pijemy.
miałam okazję już taką pić w instytucie Konfucjusza w Krakowie (TU była relacja z pobytu w grodzie Kraka).
bardzo dziękuję mojej Maj za prezenciki.
i przepraszam za nieobecność, mam nadzieje, że z wiosną wena wróci.
ściskam w słoneczną niedzielę
piątek, 25 stycznia 2013
nie samą nauką człowiek żyje...
ale również tartą alzacką z jabłkami !
pierwszy post w Nowym Roku. i to kulinarny!
przepis zapożyczony stąd
...
sesja trwa, a raczej się zaczyna - więc zobaczymy się później!
ściskam w ten piątkowy wieczór
Subskrybuj:
Posty (Atom)