wtorek, 4 czerwca 2013

dm-owskie


dawno mnie tu nie było. chyba tak naprawdę od powrotu z Węgier, a przecież jest tyle opowiadania. dużo się zadziało w moim życiu i tego złego i dobrego, w każdym razie mam teraz mniej czasu ponieważ pracuję i do tego próbuję skończyć moje studia, co czasem jest trudne do pogodzenia.

mimo tego, że miałam ciężki poranek (ja, która uwielbia baardzo długo spać musi wstawać o 6 żeby być na czas w pracy) gdzie przez 45 minut przestawiałam budzik i jak nareszcie wstałam, to musiałam się szybko zwijać, po dość nudnym dniu w pracy, tak pod koniec odzyskałam siły. wróciłam szybciutko do domu, zjadłam coś normalnie (a nie w biegu), wstawiłam pranie, zrelaksowałam się chwil kilka w wannie przy pomrukach pralki, ogarnęłam kuchnię i postanowiłam napisać post na blogu (a jest dopiero po 19). istne szaleństwo, ale jakoś dziś mi się lepiej organizowało swój czas, ale popołudnie oczywiście.

a prezentuję Wam kilka zdobyczy z drogerii dm które też funkcjonują na węgrzech. jak ją zobaczyłam, to oooszalałam. byłam w niej kilka razy i kupowałam po 1 rzeczy, nie mogłam się napatrzeć aż do momentu kiedy zostawałam prawie siłą wyciągnięta.


jak widać dominują kosmetyki alverde - krem do twarzy, dwufazowy płyn do demakijażu i róż do makijażu...powiem, że nie próbowałam jeszcze więc trudno mi napisać coś jeszcze. trafił się również dezodorant w promocji. i 2 lniane torby różnych wielkości - moja mania zbieractwa zagranicznych toreb ze sklepów, lub i nie, na zakupy.

odkryłam również we Wrocławiu sklep w którym mają w przystępnych cenach chemię z niemiec oraz kosmetyki alverde i balea.
więc czekam tylko na wypłatę i lecę tam, zamówiłam już sobie masło do stóp!

na dzisiaj to wszystko. i tak dobrze, że odważyłam się napisać po taak długim czasie. czekajcie na kolejne wieści. obiecuję napisać i pokazać troszkę więcej węgier.

ściskam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz