wtorek, 27 marca 2012

tydzień o godzinę krótszy

jakoś nie mogę się przestawić z tym czasem. mam trudności ze spaniem, nie mogę podnieść się z łóżka. niby to u mnie normalne, ale sama czuje, że mam rozwalony wewnętrzny zegar i równowagę. może powoli się pozbieram. 

w każdym razie z racji nieprzespanych późnych wieczorów w kuchni powstają słodkości, czyli moja ostatnia miłość - tarta z truskawkami (świeżymi. poprzednie jakie kupiłam były słodkie i pachnące, jak te latem. aktualne pachną i nic poza tym, ale szczypta cukru i 10 minut leżenia daje swoje słodkie rezultaty). 

tu wersja z serkiem mascarpone z cytryną, żeby nie był taki mdły:


ostatnimi czasy mam spory apetyt i ku mojemu zaskoczeniu przyjechał do mnie domowy chlebek, wyproszony już od dawna. z formy jaką sama kupiłam "piekarzowi".
chlebek cudny i smaczny. dziękuję.


pięknie prezentuje się z kuchennymi gadżetami wyszperanymi z czeluści babcinych szuflad.
nie zapominając o urodziwej podkładce, nagrodzie w candy.

miłej nocy.
ściskam na miłą środę i resztę tygodnia.

p.s. trzymajcie za dobrą pogodę w weekend w krakozji.

poniedziałek, 26 marca 2012

weekend o godzinę krótszy

chyba każdy zauważył, że troszkę krócej się spało w ten weekend. osobiście bardzo nie lubię zmiany czasu na letni, bo jestem śpiochem. ale wracając do miasta przed godziną 19 było tak ślicznie jaśniutko na dworze, więc powiedzmy, że są pozytywne strony przyśpieszenia wskazówek zegarów.

z uwagi na to, że się zaczęło robić cieplej trudno jest mi usiedzieć na miejscu. i podróżuję, co wpływa na braki twórczości.
są też pozytywne strony, wzięłam się za wiosenne sprzątanie i odgruzowanie pokoju. pozbyłam się niechcianych mebli i oto swoje miejsce przeznaczenia odnalazła lampka:


ostatnimi czasy dość często bywam w szwedzkim sklepie na literkę I. od którego wrze na innych blogach z uwagi na nową kolekcję PS. przyznam, że bardzo lubię tam chodzić i czerpać inspiracje zazwyczaj nie wychodząc z pustymi rękami.

w nadchodzący weekend również szykuję się na wyprawę do Krakozji, więc nie sądzę, że zaroi się na moim blogu twórczo-wielkanocno.
ale nadrobię zaległości.

a teraz życzę miłego poniedziałku.
u mnie pod znakiem mycia okien.
ściskam.

poniedziałek, 12 marca 2012

budzimy się do wiosny

powoli chyba wychodzę z tego zimowego letargu gdzie twórczość była uśpiona. może to zasługa tej pogody, choć dziś na dolnym śląsku najpiękniej nie jest.

ukończyłam, nareszcie, pokazywane wcześniej ramki, czekały na siatkę. taką zwykłą, wyciętych z króliczych klatek.
ramki, będą potrzebne do różnych dekoracji oraz jako pomocniki biżuteryjne. a wyglądają tak:


sceneria troszkę wygląda na jesienną, ale kłącza winogron jeszcze są w zimowym uśpieniu i nie pałają zielenią, jeszcze troszkę.

mimo względnie wietrznego, ale miłego weekendu można było chwilkę usiąść na dworze z herbatką i kwiatami. takimi związanymi z ostatnim damskim świętem. wyprowadzanie kwiatów na dwór - tak by się przewietrzyły, wyglądało tak:


za cały zasyp tulipanów dziękuję. te termionowe i poterminowe również.

miłego początku tygodnia życzę.
ja obiecuję się poprawić twórczo.
już mam pomysł na poduszki.

ściskam.

środa, 7 marca 2012

ja to szczęście mam...

porąbane. o jeszcze jak.

pisałam, że ostatnio udało mi się wygrać 2 zabawy blogowe. dziś otrzymałam przesyłki, już całe 2 kompletne.


pierwszą wygraną były hendmejdowe 4 podkładki pod talerze. w tonacji jaką chcesz. twórczynią tych cudów jest posiadaczka bloga http://podmoimniebem.blogspot.com/, gdzie zapraszam serdecznie.
ja długo nie rozmyślając zdecydowałam się na już wyszyte wcześniej podkładki w spokojnych kolorach, które będą pasować do wszystkiego.

drugą wygraną był szampon z certyfikatem bio. w 100% z składników roślinnych z upraw ekologicznych i do tego 99,18% wszystkich składników z pochodzenia naturalnego. pachnie przepięknie. był nagrodą w mini konkursiku na blogu http://lilinaturalna.blogspot.com/.

kobitki, dziękuję za przesyłki ;)

...

od kiedy zaczęłam się rozglądać w świecie blogowym, prócz rękodzielniczych wytworów interesowały mnie też kosmetyki. bardzo lubię czytać blogowe opinie o różnych smarowidłach, o tym jak niektóre zrobić własnoręcznie. dzięki wielu blogom nauczyłam się czytać etykietki kosmetyków i stałam się bardziej świadomą konsumentką.

postanowiłam sobie, na początku tego roku, że nie będę chomikować kosmetyków, bo to po 1. niezdrowe, im dłużej przechowujemy kosmetyki tym one tracą na wartości i mogą nas uczulać czy najzwyczajniej przestać działać. po 2. możemy lepiej zagospodarować pieniądze, po 3. nasi domownicy ucieszą się z mniej zastawionej łazienki.
dlatego rozpoczęłam akcję denek, denka to kosmetyki skończone. póki nie sięgniemy dna opakowania nie kupujemy kolejnych kosmetyków przeznaczonych do tego samego. więc nie mam już nastu balsamów do ciała i kremów do buźki.
ale wiadome jest, że kremy zimowe i letnie różnią się, że czasami potrzebujemy kwiatowego zapachu balsamu, czasami nie. ważne, żeby umieć wszystko wypośrodkować.


pokazuję wam kawałek moich kosmetycznych zbiorów, stosowanych raczej codziennie, lub na zmianę z innymi.
od kilkunastu lat mam problemy dermatologiczne więc muszę uważać jakie kosmetyki stosować a jakich się wystrzegać. stawiam raczej na jak najprostsze rozwiązania. im mniej dziwnych nazw składników na etykietce tym lepiej.

większość mazideł i płynów jest chyba rozpoznawalna. mam 2 rzeczy z Ukrainy, które kupiłam podczas ostatniego wyjazdu, krem Mumio/Mumio oraz piankę do mycia twarzy. krem jest raczej już dostępny w Polsce, z przeznaczeniem do wszystkiego, ale mi najbardziej pomaga w chorobach skórnych, no i jak na 'lek' przystało nie ma przyjemnego zapachu. ooo i brązowy słoiczek - tam jest masło do ciała kupowane na wagę w mydlarniach, to akurat o zniewalającym, lecz lekkim zapachu lnu.

skłamałabym mówiąc, że wszystkie moje kosmetyki są eko lub bio, ale jest ich dużo w moim kosmetycznym koszyczku. to zdjęcie nie pokazuje wszystkich zbiorów, których jest dużo, wraz z moją ostatnią słabością lakierami do paznokci - choć staram się ograniczać.

pamiętajcie o swojej skórze, to jest taka nasza ochrona.
a zdrowa skóra jest najpiękniejszą ozdobą.

może też postanowicie przeszukać swoje kosmetyczki. nie wywalajcie niczego, chyba, że jest przeterminowane. zużyjcie, później zmieńcie na nowy model.

pozdrawiam Was. ja szczęśliwa zdobywczyni nagród.

"Ciało pielęgnuje bo jest domem duszy. I gdy jest mi dobrze. Moja dusza mruczy." Maria P.


poniedziałek, 5 marca 2012

na początek tygodnia

od wczesnego ranka świeci słońce, nawet po 6 rano jak wstawałam to było już jasno. z taką pogodą za oknem aż chce się wyjść na dwór. choć rankiem czekała mnie niemiła niespodzianka w postaci -6 na termometrze i szyb czekających na skrobaczkę.
nie narzekając zbytnio to i tak pogoda w ciągu dnia jest piękna, podobnie było w weekend.


na zdjęciu mini dekoracja na komodzie.
tulipanki, te najpiękniejsze, jeszcze nie rozwinięte do końca, w zwykły, prostym, szklanym wazonie wyglądają najpiękniej.
świecznik to znalezisko z poprzedniego weekendu podczas szperania w garażu. na oko to ma dużoo lat, oblany emalią, kiedyś z niebieskimi rantami. nadgryziony zębem czasu, ale piękny w swej prostocie.
aniołek, ten co zawsze. siedzi, patrzy się i uśmiecha się do mnie.

no i najważniejsze. torebka, jak mówią nieliczni - z ceraty. ale nie. zakochałam się w niej od pierwszego spojrzenia. tzn zakochałam się w siostrze bliźniaczce w kwiatki. od razu pomyślałam o wzorkach z Cath Kidston. torba w kwiaty miała prawie identyczny wzór do tej marki, ale stwierdziłam, że z moją (niedługą lecz intensywną) miłością do granatu, ta będzie lepszym wyborem. aha, TU macie link z oryginałem z CK. czyż nie jest podobna? tylko tańsza, znacznie tańsza i dostępna w sieciówce house.

...

ostatnimi czasy dużo jest mnie w marketach budowlanych, tylko sama nie wiem dlaczego. raz z uwagi na rośliny, innym razem szukając farb. jakoś się tak zdarza.
na dziale ogrodu zewnętrznego znalazłam śliczne hortensje, z małymi i dużymi kwiatkami, w dość konkurencyjnych cenach. pomyślałam - kupię, ale moje plany poszły w łeb, bo stwierdziłam, że w pomieszczeniu nie utrzymają się za długo.
ale dywan kwiatowy z tak pięknych kul kwiatowych mnie urzekł, zdecydowanie:


nie kończąc tematów kwiatowo-ogrodniczych, pochwalę się, że w ten weekend posadziłam kilka zakupionych jaskrów. teraz czekam, aż wykiełkują. na razie są trzymane w bardziej sprzyjających temperaturowo warunkach - czytaj w spiżarni. ale na dzień są wystawiane na słoneczko. czekam na pierwsze zielone efekty.

a tu znalezione w maminym ogródku pierwsze oznaki wiosny:


a jak przystało na ogrodniczkę-detektywa musiałam mieć odpowiedni strój. czyli polar, długi wełniany sweter i do tego kalosze, no proszę. o tak:


ostatnio jestem szczęściarą, pomijając moją przyjaźń z ketanolem w żelu, to wygrałam w ostatnim tygodniu aż dwie zabawy candy na Waszych blogach.
jak przyjdzie listonosz z paczkami, to się pochwalę ślicznościami.

a na ten moment, żegnam się z Wami
życząc słonecznego dnia.
przynajmniej tyle słońca co u mnie.

ściskam