środa, 27 kwietnia 2011

po świątecznie

po świętach, w poniedziałek wyciągnęłam sobie maszynę
z jednego ze stołów zebrałam całą dekorację i urządziłam tam mój warsztat
i takie są jego efekty


no i powstały też woreczki na lawendę. ale ich zdjęcia nie wyszły najlepiej. więc na fotografie albo na ich ulepszone wersje trzeba będzie poczekać. 
a co do mojego lawendowego suszu, to jest pewna historia. listonosz opowiadał mi, że jak miał TĄ przesyłkę dla mnie, to jak otwierał swoją torbę to cały czas czuł jej zapach. a on nielubi lawendy. biedny...
aha, a to jest zagadka, może kiepska, bo wiadomo co to będzie. ale jeszcze jest nie wykończona, więc zdjęcie w pełnej krasie ukaże się jakoś na dniach ;)


to życzę miłego dnia
pędzę na zakupy urodzinowe dla mojej koleżanki 
a potem na koszmarkową
na uczelnię

sobota, 23 kwietnia 2011

idą święta kurka rurka

Kolejna Wielkanoc, kolejne żonkile 
kolejne życzenia, lecz specjalne, miłe!


Zdrowych, pogodnych Świąt Wielkiej Nocy
wielu wspaniałych chwil z najbliższymi Waszym sercom
i błogosławieństwa Bożego.



i wielu kreatywnych chwil,
abyśmy czerpały natchnienie z najmniejszego lista.

czwartek, 21 kwietnia 2011

ciepło, ciepło, cieplej...

piękna pogoda jest, jakby ktoś nie zauważył. aż chce się żyć i zdrowieć. ale samo chcenie nie jest wystarczające.
wczoraj napadłam na 'empik' i okazało się, że jest wyprzedaż dekoracji świątecznych. no i jednym z moich zakupów są 2 kicaki.
i hiacynty, moje ukochane, ledwo zdobyte, bo zazwyczaj już przekwitają. są w dekoracjach, zrobionych dzisiejszym popołudniem, na stół wielkanocny.


wtorek, 19 kwietnia 2011

wtorkowy poranek

no i tak... wielkie plany poszły w łeb. wszystko wygrało z przeziębieniem. o warsztatach w Leśnicy nawet wspominać nie chcę, a o umyciu reszty okien i przygotowaniach przedświątecznych... ehh...
no ale co poradzić. przytoczyć mogę jedynie Kochanowskiego.
Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz nim się zepsujesz


no ale jest też pozytyw jeszcze ostały się z lutowego wypadu do Wenecji ;)

czwartek, 14 kwietnia 2011

barwienie

dziś zajmuję się w wolnym czasie barwieniem tkanin, po ostatniej przygodzie z 4 wybielaczami które prysnęły na moją bluzkę musiałam ją ratować... a jakieś cuda będą w weekend jak siądę do maszyny. aha w niedzielę jak ktoś ma wolne polecam http://www.zamek.wroclaw.pl/CMS/kalendarz_imprez_2011/Manufaktura_wielkanocna_17042011.html.

wtorek, 12 kwietnia 2011

święto czekolady?

jakoś w ten tydzień idealnie się wpasowuje w dzisiejsze święto. w każdym razie, w radiu usłyszałam, że dziś jest światowy dzień czekolady. ile w tym prawdy a ile nie, nie mi to oceniać. choć każdy powód do zjedzenia (bezkarnie) przynajmniej kawałka czekolady jest dobry.
w tygodniu mam niewiele czasu na tworzenie czegoś. a wczoraj powstało jednak coś 'handmade' ale z trochę innej kategorii.
zainspirowana niedzielnym odcinkiem kulinarnych zmagań Nigelli, stworzyłam kalorycznego potwora z czekolady i słonych orzeszków ziemnych. a prezentuje się on tak:



przepis jest banalnie prosty, bo należy roztopić po 100g (tabliczkę) 3 czekolad i tu według uznania, ja dodałam 2 mleczne i jedną deserową (jak ktoś nie lubi gorzkiej to spokojnie, ona dodaje tylko specyficzny aromat). no i do tej mieszanki słodkości łyżka miodu i troszkę masełka. oczywiście wszystko w kąpieli wodnej. później dodać posiekane słone orzeszki ok. 200g, pomieszać, wylać do formy wyłożonej folią spożywczą i odłożyć do lodówki na minimum 4 godzinki - straszna męka, ja przyznam się, że podjadałam.
aha i przechowywać to cudo można maksymalnie 4 dni w lodówce, ale spokojnie, ta słodkość znika w kilka godzin.
w oryginalnym przepisie jest też mowa o dodaniu razem z orzeszkami batonika 'o strukturze plastra miodu' ja sobie podarowałam, ale można coś pokombinować w polskich realiach.
miłego czekoladowego szaleństwa! 

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

czekoladowo mi

w czwartek przyszedł pan listonosz, ale mnie nie zastał. przekazał zawiniątko mojej sąsiadce. a ja je wczoraj otrzymałam.
mój ukochany, kilka dni temu powiedział mi, że wysłał coś do mnie i mam oczekiwać paczki. 
no i tak czekałam i czekałam, i czekałam. no i jest. przyszło.
takie coś zawinięte w folię bąbelkową (idealną do filcowania na mokro). rozwijam to... a tu czekolady... ale to jakie...
z wanilią i mlekiem
z imbirem
z ziarnami kakaowca
i jakąś papryczką pe ... coś tam


nie mogłam się powstrzymać i wczoraj już spróbowałam, tą z ziarnami... mmmm... pychotka ręcznie tworzona przez 'manufakturę czekolady'


tak się zapomniałam i rozkoszowałam tą czekoladą, że się rozleniwiłam i nic nie zrobiłam twórczego; prócz umycia okien i wycieczki do Kreaterii.
postanawiam się poprawić.
miłego wieczorka
(z czekoladą;)

piątek, 8 kwietnia 2011

vent frais, vent du matin...

dziś wybrałam się do Środy Śląskiej, jak już wcześniej zapowiadałam. mimo wietrznej pogody udało mi się coś kupić (powoli będą się pojawiać kolejne zakupione rzeczy) no i zainspirować. zawsze jak wracam ze Środy jestem naładowana pomysłami (to dzięki mojej cioci ;). 
pokażę wam jedną z kupionych rzeczy w zastosowaniu i inspirację. no i świeczki z ostatnich zakupów.

wianuszek bukszpanowo-cebulkowy wykonany przez
Alegrię z blogu 'Mój warsztat"
a jajko jest z 'Agatowego lata' z Lwówka Śląskiego,
podstawka z giełdy staroci


a tu już moja praca zainspirowana wianuszkiem, czyli pseudo jajko na drzwi wejściowe


no i świeczki krokusowe zakupione jakiś czas temu w sklepie "home & you"


miłego wietrznego wieczora życzę

czwartek, 7 kwietnia 2011

już weekend

nie wiem jak pogoda u was, ale ja jadąc dziś na uczelnie zobaczyłam na termometrze 21,2 stopnia. piękny dzień. ale wieje strasznie i boję się wyjść czy nawet siedzieć przy oknie.
dziś odwiedził mnie pan listonosz i przyniósł mi wylicytowanego stempelka - oto on :
no i wczoraj wieczorem napadło mnie na manufakturę magnesów. ale magnesów jako takich, jeszcze nie doczepiłam... ale wygląda to następująco :

ja już zaczęłam weekend, jak zawsze w czwartek - aż do wtorku. jutro poszaleję, bo w Środzie Śląskiej jest 'kiermasz wielkanocny' (http://muzeumsroda.blogspot.com/2011/04/kiermasz-wielkanocny.html) może jakaś fotorelacja się pojawi. a ja mam nadzieję, że to będzie owocna wyprawa. pełna pomysłów i dobrego nastawienia.
życzę więc dużo inwencji na ten weekend

wtorek, 5 kwietnia 2011

przedstawiam Wam...

Eugenię zwaną Voodoo.
no to jest mój pierwszy janioł, ale jestem z niego bardzo, ale to bardzo dumna. na maszynie już uszyłam korpusik drugiego, ale nie mam pomysłu i materiału na sukienkę. myślę, że za jakiś czas coś się wyklaruje.

Gienia chciała zdjęcie w pachnących hiacyntach


a doniczka kupiona na ostatnim targu staroci we Wrocławiu




pozdrawiam wtorkowo i pół słonecznie.

niedziela, 3 kwietnia 2011

piątkowe zakupy

w piątki zazwyczaj wsiadam w autko i jadę pod Wrocław, do domku rodziców. po drodze zahaczyłam o kilka sklepów, bo oprzeć się trudno. i tak wylądowałam w 'decatlonie' gdzie znalazłam pachnącą lawendą bluzkę, potem 'ikea' skąd wyszłam z wymarzoną poduszką z haftem... no i pieniążki wyleciały z portfela. 
dawno nie byłam w 'sklepowisku' (http://www.emmaus.org.pl/products/szukasz%20tanich%20albo%20niezwyk%C5%82ych%20rzeczy%3f/) polecam bardzo, bardzo serdecznie. można wyszukać ciekawych rzeczy a na dodatek można pomóc innym. tu kilka zdjęć z moich zakupów w Leśnicy. 
a tak nawiasem to jeden janioł już jest prawie gotowy, tylko brak mu twarzy... ale to kwestia chwili.

przyszłe wazoniki były kiedyś buteleczkami na pewien alkohol.

koszyk bez rączek, ale już niedługo będzie odnowiony



no i buteleczki w zastosowaniu. a sąsiadce dziękuję za krokusy z ogródka.

sobota, 2 kwietnia 2011

anielsko

dziś nadszedł czas na starcie z maszyną do szycia. nigdy jakoś się nie paliłam do tego, ale po lekturze wszystkich pięknych blogów zakochałam się w aniołkach uszytych przez blogowiczki. znalazłam stronkę na której jest instrukcja obsługi (http://www.art-sklepik.pl/article/jak_uszyc_aniola). mój tato dziś wziął się za konserwację wszystkich starych 'łuczników' no i ja miałam przetestować. z tego wszystkiego uszyłam anioła. ale nie mam jeszcze dla niego sukienki.. wiecie, nie będę dodawać zdjęć roznegliżowanego aniołka... ale wkrótce się pojawią fotki w pełnym rynsztunku. został nazwany przez mojego ukochanego laleczką voodoo, no i taki przydomek do niego przyległ. 
postanawiam też wziąć udział w 'candy' jako nowa właścicielka bloga. informacje z boku.

piątek, 1 kwietnia 2011

pozory mylą

dziś jest ten dzień. miał wyglądać nieco inaczej, no jakieś zdjęcia miały się już pokazać. z uwagi na to, że nie mam ze sobą czytnika kart, ale fotografie zostały wykonane. 
a co do pozorów, to nie będzie to blog o przepisach, choć może się ich troszkę tu znajdzie, a głównie o tym czym się zajmuję. więc trochę będzie filcowania, decoupage'u, może scrampbooking'u i innych takich. pojawi się też wiele zdjęć rzeczy które są piękne - choć piękno to pojęcie względne, ale będą to rzeczy inspirujące. może nie tylko dla mnie ale dla innych też. więc oczekujcie nie 'znaki na niebie i ziemi' wskazujące na powstanie nowej notatki. 
pozdrawiam pierwszokwietniowo.