wtorek, 25 czerwca 2013

po weekendzie

Poprzedni tydzień upalny... strasznie aż się nie chciało wychodzić z klimatyzowanego biura. Aktualne dni nas nie rozpieszczają; ciemno, pochmurno, deszczowo. Od wczorajszego pada i nie chce przestać aż do teraz.
Weekend też nie był najmilszy, rozpogadzało się popołudniami. Jednak nałapałam trochę energii do działania (która została zmyta w ten poniedziałkowy deszcz). Udało się poczynić pewne różane czary...


nazbierałam koszyczek płatków różanych i z uwagi na duże zapasy cukru różanego postanowiłam zrobić coś innego...


wodę różaną.


płatki róży (oczywiście niepryskanej) zalałam wrzątkiem i dodałam sok z połówki cytryny. odstawiłam zamkniętą miksturę na 2 dni w ciemne miejsce. przecedziłam i przelałam. stoi w lodówce (może stać do 2 tygodni).

wodę różaną stworzyłam na pożytek kosmetyczny z uwagi na zły wpływ klimatyzacji na moją skórę.

...


ten różany post musiał się skończyć. a tak wygląda człowiek jadący na wieś. z paprykowym ekwipunkiem (żeby papryczki miały lepiej niż na blokowym parapecie).

miłego wieczoru.
i mam nadzieję, że przestanie padać.

środa, 19 czerwca 2013

upalnie

nie wiem czy u Was też jest taka duchota już kolejny dzień...ale dzisiaj było strasznie na dolnym śląsku. sam fakt, że rozmyślałam jak wrócić z pracy do domu tylko klimatyzowanymi środkami transportu wskazuje na ciepło wszechogarniające miasto (co do transportu udało mi się w jednym tramwaju jechać w klimatyzowanych ale ściśniętych warunkach).

no ale nie o pogodzie ani nie o pracy miało być. tak mniej więcej co 2 dni jak mi się przypomni to zaglądam do mojej papryczki. dziś doznałam szoku. wyrosła, jest! ma od 2 do 4 cm długości. sukces! 



zdjęcie troszkę ciemne, ale wybaczcie, ciężko jest robić zdjęcia w upalne dni.

a co do upałów, jeszcze raz wrócę do tematu, bo nabyłam wodę termalną i jestem bardzo zadowolona.


kiedyś używałam Avene ale nie przypadła mi do gustu, ta wydaje się interesująca. ratuje mnie wieczorem jak już próbuję zasnąć a nie da się i się nią pryskam. uratowała mnie również, ponieważ dostałam uczulenia na chusteczki do demakijażu i skończyło się na wapnie i popsikaniu tą wodą. do tego zastępuje mi wieczorny i poranny krem, bo uwierzcie mi, krem nie jest najlepszą decyzją w takie dni.

zaczynałam i zakończę papryką. tu węgierska haftowana. prosto z Budapesztu.


dobrego dnia.

p. s.  kto ukradł powietrze?



wtorek, 4 czerwca 2013

dm-owskie


dawno mnie tu nie było. chyba tak naprawdę od powrotu z Węgier, a przecież jest tyle opowiadania. dużo się zadziało w moim życiu i tego złego i dobrego, w każdym razie mam teraz mniej czasu ponieważ pracuję i do tego próbuję skończyć moje studia, co czasem jest trudne do pogodzenia.

mimo tego, że miałam ciężki poranek (ja, która uwielbia baardzo długo spać musi wstawać o 6 żeby być na czas w pracy) gdzie przez 45 minut przestawiałam budzik i jak nareszcie wstałam, to musiałam się szybko zwijać, po dość nudnym dniu w pracy, tak pod koniec odzyskałam siły. wróciłam szybciutko do domu, zjadłam coś normalnie (a nie w biegu), wstawiłam pranie, zrelaksowałam się chwil kilka w wannie przy pomrukach pralki, ogarnęłam kuchnię i postanowiłam napisać post na blogu (a jest dopiero po 19). istne szaleństwo, ale jakoś dziś mi się lepiej organizowało swój czas, ale popołudnie oczywiście.

a prezentuję Wam kilka zdobyczy z drogerii dm które też funkcjonują na węgrzech. jak ją zobaczyłam, to oooszalałam. byłam w niej kilka razy i kupowałam po 1 rzeczy, nie mogłam się napatrzeć aż do momentu kiedy zostawałam prawie siłą wyciągnięta.


jak widać dominują kosmetyki alverde - krem do twarzy, dwufazowy płyn do demakijażu i róż do makijażu...powiem, że nie próbowałam jeszcze więc trudno mi napisać coś jeszcze. trafił się również dezodorant w promocji. i 2 lniane torby różnych wielkości - moja mania zbieractwa zagranicznych toreb ze sklepów, lub i nie, na zakupy.

odkryłam również we Wrocławiu sklep w którym mają w przystępnych cenach chemię z niemiec oraz kosmetyki alverde i balea.
więc czekam tylko na wypłatę i lecę tam, zamówiłam już sobie masło do stóp!

na dzisiaj to wszystko. i tak dobrze, że odważyłam się napisać po taak długim czasie. czekajcie na kolejne wieści. obiecuję napisać i pokazać troszkę więcej węgier.

ściskam.