niedziela, 3 czerwca 2012

jaśmin i czarny bez

ten weekend był z serii 'muszę sobie odpocząć'. wyjechałam więc na głęboką opolską wieś. mimo niesprzyjającej wietrznej i zimowej pogody (w nocy były 4 stopnie) oraz bezskutecznych namów do zapalenia w piecu - naładowałam się.
otaczały mnie pachnące piwonie, jaśmin obok którego nie udało mi się przejść bez zachwytu (dlatego mam teraz kilka gałęzi w pokoju produkujących oszałamiający zapach).
ale zdecydowanym faworytem był czarny bez. kilka kwiatowych parasoli produkuje sok w wielkim słoju w kuchni, ale bezapelacyjnie wygrały naleśniki z kwiatów. nie mogłam się naprosić przez kilka lat mojej mamy żeby je zrobiła, więc wzięłam się sama do pracy. efekt był... pachnący i pyszny. polecam wszystkim. przepis banalnie prosty: robimy ciasto naleśnikowe, maczamy w nim umyte i osuszone kwiaty, smażymy, posypujemy cukrem i jemy:)


weekend się skończył. już nie siedzę w kuchni między piecem a miotłą.
ale na jutrzejszy obiad zachomikowałam kilka kwiatów bzu.

czas się wziąć w garść i walczyć dalej z uczelnianą biurokracją.

ściskam, życząc miłego tygodnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz