poniedziałek, 21 maja 2012

porobiło się

ostatnimi czasy, nawet dłuższej niż ostatnimi dużo się dzieję. od spraw rodzinnych po naukowe no i nie zapominając o technologicznych.
niedawno odzyskałam laptopa, tzn. poprzedni umarł śmiercią naturalną albo i nie po raz drugi, aktualnie zastępuje go nowy sprzęt.
człowiekowi się wydaje. bez laptopa można żyć, ale na Boga, nie w czasie sesji i takich zawirowań!

wracając do tematyki blogowej, jestem szczęśliwa, bo wszystko co miało wisieć, zawisło (nareszcie). choć po przebojach remontowych (rozpoczętych jakiś rok temu) pozostało jeszcze kilka kartonów. ale w wolnym czasie wezmę się za nie.


ikeowska szyna spełniająca funkcję trzymacza przyborów biurowych. no i jaskier. który padł.... i wylądował w maminym ogródku. 
aktualnie w drugiej doniczce znajduje się bluszcz. lubię takie roślinne akcenty w miejscu stworzonym do pracy.
zawisło również lustro i zegar. postanowiłam, że nie będę szaleć jeśli chodzi o wiszące przydasie. choć marzy mi się jeszcze ładny wieszaczek przy drzwiach, na torebki i takie tam.

...

a żeby się odstresować, wybrałam się z rodzicami na wycieczkę rowerową. Oni  - latem codziennie jeżdżą dla formy, ja postanowiłam dołączyć. pobiliśmy rekord kilometrowy, a mnie bolą dziś moje cztery litery.
było fantastycznie, gorący zapach lasu, później nadodrzański chłodek.


przepraszam za zdjęcie, ale robione telefonem. 
jak przystało na ... na mnie to nie mogłam się powstrzymać żeby po drodze nie skubnąć kwiatów.
a zaczęło się od żółtych wodnych kosaćców, przez łubin i nieznane mi chabazie.

a teraz znikam zrobić sobie śniadanie (ja i śniadanie... dziwne)
miłego dnia.
sobie i Wam.

ściskam!




1 komentarz:

  1. Organizowanie swojej przestrzeni daje wielką satysfakcję, choć mi osobiście ostatnio brak weny. A może po prostu nie mogę zdecydować się na jeden styl? Nie wiem
    Nie potrafię sprecyzować się nawet w kwestii koloru ścian:-/
    Miłego dnia :-)
    A śniadanie zostało przyjęte zapewne po wczorajszej wycieczce.

    OdpowiedzUsuń