środa, 7 września 2011

na szybko

wróciłam. z wesela i z tatrzańskich szczytów. cała i zdrowa. nawet kolano nie dokuczało. kocham ten moment kiedy cała zziajana, zmęczona podejściem widzę takie widoki. a to dla zazdroszczących. 
Wołowiec. najpiękniejsza pogoda. najpiękniejszy dzień.


idę impregnować drewniany nabytek, przy okazji oliwa dłoniom nie zaszkodzi.
a później przygotowania do wielkiego dnia w piątek.

szczegóły później.

1 komentarz:

  1. Widoki prześliczne, można tylko pozazdrościć ,bo moje nogi tam nie dojdą .Oglądać je będę z daleka,
    bo niedługo będę w tych samych okolicach.Dzisiaj
    trzymam kciuki,powodzenia na obronie swojej pracy.

    OdpowiedzUsuń