wtorek, 13 września 2011

zakopiańskie klimaty

dziś jest ostatni dzień obozu, na którym mnie już nie ma, za to mogę sobie pojeździć w korkach, czekać godzinę przed dziekanatem aby otrzymać mały świstek papieru.
cóż, ostatni wieczór to oficjalna i bardzo syta kolacja zwana 'agapą'. ma bardzo podniosły charakter, pamiętam, że przebierałam się wtedy w sukienkę. pięknie. będę świętować jednak na odległość. duchem w białym dunajcu. ciałem zajadając sushi, na które mam ochotę... od dawna. może jutro pokażę co z tego wyszło.

obiecywałam zdjęcia nabytków zakopiańskich, nie jest ich dużo, nie licząc oscypków, o których już słuch zaginął. z uwagi na okrojony budżet skusiłam się na foremkę do masła, o której myślałam od hohoho:


kasztany obok są z dzisiejszej wyprawy do miasta. nie planowałam zapełnienia kieszeni tymi skarbami, ale skoro się napatoczyły, czemu nie?
a ta dzianinka, to komin, przeznaczony na ten sezon jesienno-zimowy. zawsze chciałam mieć komin, a moje zdolności robienia na drutach umarły kilka lat temu, więc 'szarpnęłam się' na kontrolowany zakup. mam nadzieję, że jeszcze długo go nie założę.

kolejnym nabytkiem jest skrzyneczka (z myślą pomalowania i postawienia na przyszłej komodzie). rok temu kupiłam taką samą, ciutkę większą. zakochałam się w tych serduszkach wyciętych na bokach. jak poczekacie, to efekty przeróbki pojawią się na blogu za jakiś czas.



będąc w stolicy polskich tatr miałam ochotę na ociupinkę tkaniny w folkowe góralskie wzory, jednak po usłyszeniu ceny z metr bawełny w kwiaty stwierdziłam, że może innym razem. co za dużo to nie zdrowo. tak to sobie będę tłumaczyć ;)

nie wiem jak pogoda u Was. Wrocław raczej nie przypomina jesiennego miasta, choć 'chyli się ku jesieni ziemia'. dziś było ciepło, rano nawet bezchmurnie, teraz troszkę powiewa. 
ja natomiast postanowiłam pełną parą zacząć przygotowania do tej kolorowej pory roku no i tej białej później też. przeczytałam u kogoś na blogu o herbacie z kardamonem i porzeczką. nie udało mi się takiej odszukać. moja jest z kardamonem, pieprzem, goździkami (oczywiście czarna). rozgrzewa wieczory. polecam.


zaczyna się powoli krzątanina na ulicach. a ja jutro mam rozmowy wstępne na magisterkę na socjologii, traktuję to jako nic strasznego. pójdę porozmawiam sobie z wykładowcami, tyle.

Wam życzę udanego późnego popołudnia.
i mam nadzieję, do napisania!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz