niedziela, 15 kwietnia 2012

wizytacja w Krakowie

mam nieco zaległości, chyba to mało powiedziane.
czekałam do momentu aż mój laptop ożyje całkowicie żeby pozgrywać zdjęcia.
takim więc sposobem przedstawię "krótką" prezentację tego co mnie spotkało w Krakowie.

a zaczęło się od wizyty na wykładzie w Instytucie Konfucjusza na temat chińskiej herbaty, wraz z degustacją z przecudownych czarek.


każdy mój pobyt w Krakowie ma jakiś chiński smaczek. a to wszystko dzięki M.

mój wyjazd nie mógł by się odbyć bez wizyty w zaułku niewiernego tomasza na kawie w camelocie, zawsze tam wpadam, choć na chwilkę.


to był przedświąteczny weekend więc był  jarmark - oczywiście przechodzony wzdłuż i wszerz.
po takich atrakcjach trzeba było uzupełnić poziom cukru we krwi na brackiej, gdzie padał śnieg dla urozmaicenia.


no taki szyld zaprasza żeby wejść dalej, a tam...


raj słodkości. nie wiadomo na co się zdecydować. jak będziecie w Krakowie to warto odwiedzić.

no i tu rozwikła się tajemnica poprzedniego posta. tadam!


oto moja nowa pieczątka. zrobiona na jarmarku wielkanocnym, od ręki bez żadnego szablonu.
a wszystko magicznymi rekami dolnoślązaka (spotkanego w małopolsce)


wizyta bez odwiedzenia kazimierza byłaby stracona. 
więc shalom z szerokiej.


i na koniec całej opowieści, może mało chronologicznej - klimat kazimierza, lekko wrocławskiego bo to mleczarnia odmiana krakowska.


to na tyle krakowskich wojaży.

jak na razie chowam się w domu,
bo pada,
a nawet zaryzykuję i powiem, że
leje! 

ściskam

1 komentarz:

  1. dzięki, Jęczmienna. następnym razem musimy zaliczyć jakiegoś chińczyka, najlepiej na karmelickiej!

    OdpowiedzUsuń