Poprzedni tydzień upalny... strasznie aż się nie chciało wychodzić z klimatyzowanego biura. Aktualne dni nas nie rozpieszczają; ciemno, pochmurno, deszczowo. Od wczorajszego pada i nie chce przestać aż do teraz.
Weekend też nie był najmilszy, rozpogadzało się popołudniami. Jednak nałapałam trochę energii do działania (która została zmyta w ten poniedziałkowy deszcz). Udało się poczynić pewne różane czary...
nazbierałam koszyczek płatków różanych i z uwagi na duże zapasy cukru różanego postanowiłam zrobić coś innego...
wodę różaną.
płatki róży (oczywiście niepryskanej) zalałam wrzątkiem i dodałam sok z połówki cytryny. odstawiłam zamkniętą miksturę na 2 dni w ciemne miejsce. przecedziłam i przelałam. stoi w lodówce (może stać do 2 tygodni).
wodę różaną stworzyłam na pożytek kosmetyczny z uwagi na zły wpływ klimatyzacji na moją skórę.
...
ten różany post musiał się skończyć. a tak wygląda człowiek jadący na wieś. z paprykowym ekwipunkiem (żeby papryczki miały lepiej niż na blokowym parapecie).
miłego wieczoru.
i mam nadzieję, że przestanie padać.