kiedy byłam mała, nie przepadałam-wręcz nie znosiłam czytać książek. lektury czytała mi moja mama, bo mi się nie chciało. jak zaczynałam czytać książkę w łóżku, to momentalnie zasypiałam.
aż tu nagle... sama tego nie podejrzewałam, ale teraz trudno mi zasnąć bez kilku stron książki czy gazety.
tym bardziej, nie podejrzewałam, że książka będzie mnie w stanie, aż tak wciągnąć, że przeczytam ją w jedną noc... z tą by tak było - tylko, że chęć snu wygrała. i tak w dwa wieczory przeczytałam mój mikołajowy prezent:
polecam - wszystkim tym, którzy uważają Mazurównę za wariatkę z tęczą na głowie, która 'lansuje' się w programie telewizyjnym oraz tym, którzy znają ją jako kobietę tańczącą-wyzwoloną.
bardzo fajnie się czyta, bardzo interesujące są te jej noce z mężczyznami - i to bez podtekstów.
...
mikołajki już były, za 2 dni inne święto a później Boże Narodzenie, więc czas zbierać prezenty! zawsze mam torbę z podarunkami zachomikowaną gdzieś w szafie. powoli, powoli już się wypełnia.
uchylam rąbka tajemnicy:
jak widać, jest przewaga książkowych prezentów!
Ale... muszę się wreszcie zebrać i zacząć robić kartki świąteczne, bo to najwyższy czas. na weekend mam zaplanowane pieczenie pierniczków i ich dekorację, sprzątanie już było, a później tylko wigilijne przygotowania.
a na ten moment ściskam Was
jeszcze zakatarzona
i zapraszam na Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz