poniedziałek, 23 maja 2011

majowo mi

przepraszam za dłuższą nieobecność. teraz dzień jest taki piękny że nie chce się siedzieć z laptopem na kolanach. ale spróbuję nadrobić zaległości, a jest ich sporo. zacznę może od zakupów - wymarzonych i podpatrzonych na innych blogach. stylizacje w jakich się pojawiają zdjęcia są na miarę wielopłytowych możliwości ;)




słoje zostały znalezione w 'buszowisku' oczywiście przypinki domalowane farbą tablicową też. w jednym ze słoi jest lawenda izerska została już wykorzystana do woreczków zapachowych jak do ciasteczek lawendowych(przepis tutaj znaleziony). przypinki będę idealne na zioła, ale to dopiero jak wyjdą ze szklarni do doniczek ceramicznych na parapet - przynajmniej mam taką wizję.
a ptaszyny znalezione w pewnym małym sklepie na opolszczyźnie, dorwałam też białe, mniejsze do powieszenia.



moje pierwsze spotkanie ze scrampbookingiem, czyli z serii nadarzyły się warsztaty w Rupieciarni. a wszystko przez 'kobietę z wiggorem' organizowaną przez UE. zrobiłam albumik 4 pokojowy i musiałam mieć zaraz kilka papierów które zostaną wykorzystane na dzień mamy i urodziny mojej przyjaciółki.
a woreczki handmade zrobione, jeden dla wyżej wspomnianej przyjaciółki uwielbiającej żagle (chyba wiadomo który) a ten drugi tak dla wypróbowania nowozakupionego lnu. a w woreczkach są skarby... cuda dla każdej blogowiczki które przyszły do mnie dziś rano. oto one:


prosto z niemiec, pachnące drewnem i niedługo znajdą sobie miejsce nie tylko w szytym pojemniku na klamerki, ale podzielę się nimi także z innymi na allegro ;)



w weekend byłam w kotlinie kłodzkiej. odnalazłam tan raj dla miłośniczek second handów. ja wróciłam z cieńszym portfelem, to raz, a dwa z zapakowanym autem pełnym worków z ciuchami. chyba najbardziej jestem dumna z tego nabytku o ślicznych kolorach i ze sklepu green gate. szkoda że nie znalazłam nic interesującego do domku. ale śliczne skandynawskie zasłonki w kwiatki zasilą moje zbiory tkanin wykorzystywanych do szycia.
z kotliny zapamiętałam też smaki, dominującym była woda z cytryną i miętą stojącą na stole w kuchni mojej kuzynki. sama wykonałam ów miksturę wczoraj wieczorem i na rano już była gotowa.


a dla wytrwałych czytelniko-przeglądaczy bloga oto mój kwiat jeden z ulubionych. uwielbiam wiosnę, najpierw są hiacynty, później bzy, konwalie no i piwonie. marzę, że kiedyś, kiedyś mój bukiet ślubny będzie właśnie z bladoróżowych piwonii i kilku róż.
na tyle koniec. mam nadzieję, że mój skrót informacji nie był za długi.
pozdrawiam
i życzę miłego popołudnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz